Przytulna sypialnia

Jak urządzić przytulną sypialnię? Wyposażenie i dekoracje do sypialni

Dekoracje

Jak wykorzystać świeczki pływające do dekoracji i relaksu

Masz w domu kilka szklanych naczyń i zastanawiasz się, jak tchnąć w nie nowe życie? Świeczki pływające potrafią zdziałać cuda – te niepozorne płomyki unoszące się na wodzie działają jak magia w różnych przestrzeniach. Przygotowałam kilka sprawdzonych pomysłów, które sama testowałam podczas ostatnich spotkań ze znajomymi.

Czym właściwie są świeczki pływające?

Wyobraź sobie miniaturowe świeczki, które zamiast stać na półce, tańczą na powierzchni wody. Ich spłaszczony kształt i lekka konstrukcja (zwykle z parafiny lub wosku sojowego) sprawiają, że utrzymują się jak dmuchawce na kałuży. Najlepiej czują się w towarzystwie wody – w wazonach, misach, a nawet… w wiadrach, jeśli masz taki kaprys!

Domowy warsztat świecowy krok po kroku

Któregoś deszczowego popołudnia postanowiłam sprawdzić, czy samodzielne robienie świeczek to rocket science. Okazało się, że potrzebujesz tylko:

  • foremek (u mnie sprawdziły się nawet silikonowe do muffinek)
  • resztek wosku z starych świec
  • grubszego knota
  • …i odrobiny cierpliwości

Roztopiony wosk mieszam z odrobiną cynamonu (dla zapachu) i wlewam do foremek. Po godzinie mam gotowe krążki, które – uwaga! – faktycznie pływają. Największa frajda? Eksperymenty z barwnikami – ostatnio zrobiłam serię w kolorze matchy, która teraz zdobi moją łazienkę.

świeczki pływające

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Z własnego doświadczenia wiem, że:

  • szklane naczynia powinny mieć grube ścianki (raz pękła mi miseczka od nagrzania)
  • lepiej unikać przeciągów – płomień migocze ładnie, ale łatwo o zgaśnięcie
  • zawsze gaszę świeczki przed wyjściem z pokoju – płonąca para to nie romantyczny dodatek

Szklane naczynia – najlepsi przyjaciele świeczek

Moja kolekcja to mix starych słoików po dżemach, wazonów z lumpeksu i jednego laboratoryjnego cylindra (znalezisko z pchlego targu). Sekret udanej aranżacji? Warstwy! Na dno sypię piasek lub kamyki, potem nalewam wodę do 3/4 wysokości, układam świeczki i… czekam na zmrok. Czasem dorzucam gałązkę bluszczu – żywa zieleń pięknie kontrastuje z płomieniem.

Dlaczego warto dać szansę pływającym świeczkom?

Nie będę owijać w bawełnę – to nie rewolucja w dekorowaniu, ale takie drobne ułatwienie. W moim przypadku kilka krążków wosku w szklanej cukiernicy zmieniło nudny parapet w małą instalację artystyczną. Najfajniejsze, że każdy może je dostosować do własnego stylu – czy to przez dodanie barwników, czy przez nietypowe naczynie. A jak się znudzą? Zawsze można je… po prostu zapalić.